![]() |
Carlove odchodzi w boczną uliczkę z małą dziewczynką! (fot. Krzysztof Winnicki) |
Akurat przed moim wyjazdem wielka atrakcja, pierwszy tom norweskiego pisarza. Zachęcające recenzje z całego świata. Rewelacja. Jednym słowem, światowy bestseller. Już na miejscu w jego rodzinnym mieście, tam gdzie dorastał, miał kumpli i koleżanki, chodzę i szukam śladów młodości, i ta asocjacja, Carlove jest tylko parę lat młodszy, a więc popkulturalne doświadczenie gdzieś tam wisi i straszy, lecz ślady, a nie mogę ich zaleźć, nieczytelne, zatarte. Czas zatarł ślad po chłopaku z dawnych lat. Nucę.
Kristiansand. Dla mnie to utopia, choć mam również wrażenie, że i jej odwrotność. Kult młodości, fitnesu, samochodu, domu, i w tym wszystkim informacja, że ktoś widział Carlove jak odchodził w boczną uliczkę z małą dziewczynką. Posmak skandalu. Sensacja. Tak modny dziś temat ...
Wczasy, obóz kondycyjny, apotencja, marazm, nuda.
Wszyscy piją, i wszyscy udaj, że są trzeźwi. W książce Carlove wspomina ojca i babcię i awanturę o butelkę, którą mogli zauważyć sąsiedzi przez okno bez zasłonek. Wszystko jasne, a co niejasne, ciemne. Rowerzyści pedałują, na skwerkach młodzi emeryci w komandach tworzą fizyczne figury. Kult młodości i witalności. I te dwie strony medalu, gdy jedną oglądasz, druga gdzieś w półmroku. Schowana, zasłonięta, niepokazana. Raj - zadaję pytanie rozglądając się wokół. Czy dlatego Carlove z niego uciekł?
Duży Rozmiar Gazety Papierowej donosi, urząd norweski Barne-zabiera Polakom dzieci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz