Brzuch. Już ta nazwa znacząca. Spotkanie kolektywu, redakcji, współpracowników, autorów, satelitów i wszelkiego innego pyłu kosmicznego.
Idę Pomorską. Zaplątany w myśli. Zadaję pytanie. Gdzie jest życie. To jedyne, prawdziwe. Czy istnieje? Czy też wielowymiarowe, wieloaspektowe, półtonalne, szare, niedopowiedziane, usiłuje lekką mgiełką, niczym welon, całun wrocławski otulić, nieodczuwalnie, a jakże istotnie swoją obecność. Ono tutaj z pewnością gdzieś jest w całej swojej jaskrawości.
Ja, o, ślepy. W swoim nosorożca pancerzu nie widzę, nie czuję, ledwo, ledwo przeczuwam. Wchodzę ponownie do Brzucha, do jaskini aby uczestniczyć w projekcji, w odbiciu realnego świata. W dymie, alkoholu, iluzji. Nie mogę, nie chcę być Prometeuszem, szkoda wątroby, ta musi kanonicznie posłużyć jeszcze kilkadziesiąt lat. Nie ma takiej opcji. Nie wchodzę do jaskini, nie krzyczę, heureka- znalazłem. To wszystko jest sztuką! Wszyscy w transie doskonale o tym wiedzą. To ucieczka. Nieżycie!
Wrocław, 01062017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz