![]() |
RIDER - KOTOK |
"Czasem na drodze spotykam prawdziwych bajkerów szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi ..., naprawdę aż ciężko ich czasem wyprzedzić!"
Anonim
A może tak pojechać po bandzie? Jeszcze z dzieciństwa, te bowiem nigdy nieskończone, pamiętam tę arenę, którą niestety oglądałem ex post. Pokaz bajkerów, którzy rozpędzając się wjeżdżali na niemal pionową okrągłą scenę-ścianę, i krążąc jak bąki w tulipanie osłupiali przerażoną do bladości gawiedź, publikę. To wszystko, to echo spektaklu dochodziło jako głos drugiego roznamiętniając moją dziecięcą wyobraźnię, tworząc niezatarty obraz straceńca, bajkera, który ryzykuje życiem. No i właściwie po co? Aby bladość przerażenia na twarzach przygodnych widzów wywołać, aby kasę Wesołego Miasteczka napełnić. I ta nostalgiczna refleksja, która pojawia się jako remedium na powszechny dzień, aby straceńczo, z honorem, w koło areny pokręcić się jak najdłużej, z nadmierną prędkością.
Mało doprawdy jest aktorów, którzy zwracają moją uwagę swoją artystyczną kreacją. Doprawdy, świat celebrytów, i ich życia pozaekranowego mało mnie zajmuje. Niemniej Tom Hardy całkowicie wpisuje się w definicję aktora straceńca. I nie chodzi mi o jego wiek, ikonę, stworzony symbol, który ma zostać pożarty przez tłumy. Gra, Hardego, i w naszym kontekście, nomen omen, ma coś wręcz hardo niepokojącego. No istna jazda po bandzie. Bez hamulców. Asekuracji. Już pierwsza rola, którą zwrócił moją uwagę, postać z filmu Szpieg, gdzie Hardy obok sławnych kolegów wyróżnia się, radząc sobie dziarsko, kradnie wręcz sobą uwagę kolegów, którzy mocno muszą się starać i biec dwa razy szybciej. Zresztą to również film aktorski, gdzie inni grają a nie tylko są i szczerzą holiłódzkie miny. Hardy to prawdziwy bajker, gdy kradnie również spektakl brzydalowi Leonardo. A również wtedy gdy odsuwa Batmana na bok, fokusując uwagę widza na swojej magnetycznej kreacji.
Nie jestem entuzjastą kina gangsterskiego. W Legend notabene pada niezłe stwierdzenie, gangsterzy, tak jak arystokraci, szybko się nudzą, wydając nie swoje pieniądze, tak więc nic dodać, nic ująć, klasy pasożytnicze, z którymi trudno się utożsamić. W tej opowieści, Hardy w podwójnej roli braci bliźniaków mocno szarżuje, niczym szwoleżerowie pod Samosierrą, zdobywa widza gwałtownie. I zdaje mi się, że w tym filmie w podwójnej kreacji jedyny. Niepokonany. Nie chcę dokonywać krzesłowo-komputerowej wiwisekcji artystycznej drogi aktora, oceniać w kategorii krytyka dokonań już prawie ukształtowanego artysty, który niewątpliwie obecnie na fali, ale mam intuicję, o ile ten nie wpadnie w holiłódzki muł, że mam do czynienia z wielkim aktorem, przed którym otwiera się wielka kariera.
Wrocław, 29032017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz