TRANSGRESJA 1444 foto Krzysztof Winnicki |
Ktoś kiedyś powiedział mi, że jestem Pionkiem w Grze! Oj, coś tam drgnęło w moim wnętrzu. Zawrzało! I jakiś bunt, sprzeciw się uwypuklił.
Później, znacznie później zastanawiałem się nad tym wzburzeniem i doszedłem do wniosku, że bycie Pionkiem w Grze to zaiste i tak jakby awans. Pionek w szachach to nie figura, ale ma coś takiego - prawie najwyższe potencje. Możliwość metamorfozy. Przejścia. Pion bowiem stać może się Hetmanem!
Ale dzisiaj, już nie dzisiaj wprawdzie, pada, padło fundamentalne pytanie. Być albo nie być! I cóż to właściwie znaczy bycie i nie bycie w Grze?
Jeszcze wcześniej myślałem, że w Grze najważniejsze są figury. Ale na tym właśnie polega schemat, że wszyscy, no prawie wszyscy, wpatrujemy się w planszę.
Niejaki senator Underwood obsikujący moczem, własnym, grób swojego ekranowego, cyfrowo neistniejącego nawet ojca, niby postaci z Gry w Grze, z filmu, serialu wielokroć powtarza aby nabrać dystansu i spojrzeć na plan z dalszej, szerszej perspektywy. To cenna jest rada! I wtedy można, no nie tyle, że dostrzec, ale bynajmniej zrozumieć, że poza Grą, poza planszą są niby to "prawdziwi" Gracze.
I to jest chyba właściwa perspektywa na dzisiaj!
W grze pozorów, i tutaj w Grze figury nie mają żadnego większego znaczenia! pojawiają się tak nagle i giną tak nagle. Są i już ich nie ma. Byli i się skończyli.
A Gracze - Bogowie, tak ich nazywamy, wciąż rozgrywają swoją partię, grę, która nie jest nasza!
Ta Gra nie należy do nas. To nas się w niej rozgrywa!
Wrocław, 01012023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz