![]() |
AIRWAY |
W drodze do Paloalto mijam nowo powstające budynki mieszkalne. Wstyd powiedzieć, ale wnioski nasuwają się samoistnie. Konstruktorzy rzeczywistości realnej już mniej skorzy do rozrzutności kolegów od tej drugiej, wirtualnej, gdzie mieszkać w pałacu to żaden problem. Niemniej po jednej stronie ulicy już gotowe ule z malutkimi a jakże sympatycznymi okienkami, i jeszcze mniejszymi balkonikami. I zapewne wąskie, ciasne, choć, a być może czasami własne, ale jak wieść niesie wśród gminu 90% to własność lichwy bankierskiej. A więc, pełne przepychu, bo z pewnością przejście w takim lokalu bez tego się nie obejdzie. Mam tu na uwadze przepych. Kontuzje w kwaterach tego typu wmurowane niczym kamień węgielny. A to łokieć obity o stół, a to palec obity o nogę stołu. W konsekwencji rodzi się frustracja i narasta wrogość, a w końcu kończy się na zwykłej, trywialnej nienawiści tak zwanych domowników. Tak, walczyliśmy o pokój. I takim go mamy, nawet z aneksem kuchennym.
Stąd moje zdumienie, gdy w nowo powstającej bryle mieszkalnej coś zgoła innego. Otwory okienne szerokie, wysokie, no doprawdy modernistyczne jakieś. Czyżby ktoś współczujący, empatyczny, czy też może jakżeż rzadka pomyłka wirtualnego księgowego. A może po prostu inny standard, zamarzyłem mijając w mroźny poranek budowę. I już miałem ogłosić zwycięstwo ducha nad mamoną, małe co prawda, jednostkowe, modernistyczne, gdy już dnia następnego spojrzałem i struchlałem, spetryfikowany kontemplowałem swoją naiwność. Płaskość myśli architektonicznej, jej kwintesencja, tych służalczych wyrobników trzeźwych buchalterów, podcięła mi nogi niczym oblodzony chodnik. Upadłem i otrzeźwiałem widząc jak otwory okienne, te wysokie, te szerokie zapełniają się malutkimi cegiełkami, jedna za drugą konsekwentnie kradnącą przestrzeń i całą jaskrawość wpadającego światła. Mój modernistyczny sen skończył się.
- I tak cię nie stać na tę klatkę, szyderczo skwitowała Go.
Wrocław, 20012017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz