![]() |
MILKA IN SCHWARZWALD |
Znany polski animalista, przyrodnik naczelny Gazety Papierowej, swego czasu rozpisywał się na temat swojego dziecięcego uwiedzenia i zafascynowania tresurą waleni, a przede wszystkim orek w amerykańskich akwaparkach.
Znacznie później, już jako dorosły człowiek doznał przebudzenia i zaczął biadolić nad cierpieniem tych zacnych ssaków, nad ich niewolą, zerwanymi więzami grupowo-rodzinnymi, i nad całym tym humanistycznym podejściem do sprawy.
Adam jak zwykle zajadał smaczne śniadanie, ulubione, dwa jajka na bekonie, dwie kromki razowego chleba (wypiek tutejszej piekarni) z grubymi kawałkami pleśniowego sera, wszystko popijając szklanką mleka (ze względów oczywistych nazwy mleka nie wymienię).
Łatwo jest pisać felietony na temat dręczenia zwierząt, za lasami, za górami. Jak wiadomo zwierzęta żyją i mieszkają w lesie, ogólnie przyrodzie. Te zaś nie mieszkające w lesie są jedynie uważane za gatunki stowarzyszone, takim określeniem opatrzyła je nowoczesna publicystyka. I pewnie idąc tym tropem można by dla krowy chociażby, wynaleźć inne ciekawsze nazwy (Milka?), dla tych, które są czempionkami dającym dziennie 30 litrów mleka. W dziedzinie tej zresztą panuje nieustający progres. Ostatnio wynalazcy pokazali całkowicie zautomatyzowaną stację dojenia krów. Obsługa przez człowieka jest minimalna. Krowa w tym zbiorze jest jedynie elementem. Bez uczuć, bez cieląt, bez stada i w końcu bez człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz