![]() |
GAME OVER |
Dreszczem przeszywa wciąż wspomnienie filmu Boba Foseja "KABARET". Ten muzikal, gatunkowo przekroczył rubikon, obraz doskonały i arcydzielny zarówno w kreacjach aktorskich Lajzy Minelli jak i Majkela Jorka, sukces nigdy nie powtórzony, role życia, jak i w narracji życia sielskiej anielskiej, niemieckiej krainy, owego mitycznego faterlandu, gdzie na prowincjonalnym pikniku, młody urodziwy, doskonały aryjczyk wstaje i śpiewa pieśń, która jak film, lekki w swym gatunkowym charakterze komediowego wstępu, kończy się jak pieśń, tęsknym, "jutro będzie należeć do nas". To wszystko już było, narody, różne, wierzą w swoje wybranie i misje, Polska natenczas, jest, była uważana, przez Polaków rzecz jasna za Mesjasza narodów, ale to całkiem inna bajka!
Marek Krajewski, opisuje zmierzch bogów, nadgatunku, co oczywiście nie przekreśla marzeń o prymacie idei aryjskości w świecie zagrożonym multikulturowością. Próba opisu apokalipsy Breslau, gdy ten staje się festung, gdy wszystko inne traci sens i wychodzą potwory namiętności, spuszczone ze smyczy, bo czas jest ostateczny, i nic już nie ma oprócz miasta, które zamienia się w kupę gruzów. Ta chora myśl przekreśla Breslau, tworząc hybrydę, która zrodzona, ku śmierci podąża w swojej nowej funkcji.
Bohaterowie powieści, w lustrze dekadencji, oglądają siebie, wiwisekując kolejne ciała i trupy czasu zagłady, gdzie życie i użycie go w sposób zwierzęcy, autor próbuje równoważyć zbiorem, w którego krąg wchodzą: Mock, filozof i hrabina, gdzie kreatury te niczym twory doktora Frankensztajna roszczą sobie w tych dniach prawo do sądu z prostej przyczyny-niezgody długo tłumionej wobec oficjalnego dryfu Tysiącletniej Rzeszy. Ta nieidealna przeciwwaga dla reszty nie jest w stanie uratować miasta. Autor, jakby zadaje pytanie, czy mam ocalić Breslau z pożogi ognia i siarki, czy znajdę wśród mieszkańców 10 sprawiedliwych, i ze względu na nich, tych 10, nie wyleję gniewu swojego na Miasto? I jak wiemy z lektury, nie znalazł 10 a jedynie 2, a i to nie do końca pewne! Ogień zagłady spadł na Breslau! Jakież to musiało być pełne niegodziwości i rozpusty miasto? Jaki grzech spowodował tę straszliwą karę? O przysłowiowej ulicy, obecnie Traugutta, szczęśliwie ocalałej z pożogi, krążyły opowieści, Trójkąt Rozpusty, Sodoma i Gomora by się rumieniła; knajpy, kabarety, burdele. I o dziwo, inne mieszczańskie ulice zostały przemienione w pył a Trójkąt Rozpusty wraz ze swoją wątpliwą sławą przetrwał do czasów długo po hekatombie! Gdzie w tym przypadku jest prawda, po czyjej stronie, Marek Krajewski do krwi ostatniej rozdrapuje i przedstawia chaos tamtych dni. Jedynie, jedyny sprawiedliwy, Brendel, przy coraz gorszych, spijanych drinkach tęskni do wprost, literalnie pojętych prawd ewangelicznych! Marek Krajewski, Festung Breslau!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz