piątek, 27 lutego 2015

MARCOWANIE

krzysztofwinnicki.blogspot.com
KATZESPIELLE
To koniec lutego! Słyszę, że jej pokój pachniał zwiędłymi płatkami róży i kocimi szczynami. No trochę przesadziłem z tymi płatkami, ale to takie romantyczne, nie mogłem się oprzeć, aby tych zapachów nie przywołać dla kontrastu!
Właśnie maszerowałem dzielnie i spacerem przemierzałem kilometry poranionych płyt chodnikowych zimowego jeszcze Breslau, (strażnik poprawności podkreślił Breslau, o i znów, jako niepoprawne, czy językowo, czy politycznie a może to podkreślenie obyczajowe?) gdy z zadumy i snutych późnozimowych refleksji wyrwał mnie przeciągły, jakże znajomy dźwięk. Piszę dźwięk, bo trudno jest mi w tej chwili nazwać go, czy to krzyk, czy niekrzyk, rozkoszy czy bólu? Kto to wie, dlaczego. Nazywamy go marcowaniem. A słowo to jak piłowanie, albo i inne anie, jedno ma znaczenie. Środek miasta i całkiem jeszcze jasno, a tu wiosna zakrzyczała kocią - "wiosna, wiosna, ach to ty" - bo jej spazmą, miłością. Jeszcze mignęła mi kociej paszcza w zębach i jakiś amant czarny od tyłu na niej zasadzający się! Naprawdę, marcowanie, i nic, że nas dwóch się na nich gapiło, ja i ten obok, drugi, przyczajony. Takie to są kocie gierki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz